Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lugo33
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec - miasto, gdzie żyją Muchomorki
|
Wysłany: Wto 23:14, 10 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
|
|
Milczący_Prorok
Administrator
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mroków nocy
|
Wysłany: Wto 23:15, 10 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Lugo33
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec - miasto, gdzie żyją Muchomorki
|
Wysłany: Wto 23:17, 10 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Milczący_Prorok
Administrator
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mroków nocy
|
Wysłany: Śro 7:09, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Lugo33
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec - miasto, gdzie żyją Muchomorki
|
Wysłany: Śro 18:41, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Szkarłatna_gilotyna
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: jedno z tych"pięknych"miast..
|
Wysłany: Śro 20:06, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Milczący_Prorok
Administrator
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mroków nocy
|
Wysłany: Śro 20:55, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Szkarłatna_gilotyna
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: jedno z tych"pięknych"miast..
|
Wysłany: Śro 21:02, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Milczący_Prorok
Administrator
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mroków nocy
|
Wysłany: Śro 21:08, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Szkarłatna_gilotyna
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: jedno z tych"pięknych"miast..
|
Wysłany: Śro 21:09, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Milczący_Prorok
Administrator
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mroków nocy
|
Wysłany: Śro 21:12, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Szkarłatna_gilotyna
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: jedno z tych"pięknych"miast..
|
Wysłany: Śro 21:20, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Milczący_Prorok
Administrator
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mroków nocy
|
Wysłany: Śro 21:22, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Szkarłatna_gilotyna
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: jedno z tych"pięknych"miast..
|
Wysłany: Śro 21:25, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
Lugo33
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec - miasto, gdzie żyją Muchomorki
|
Wysłany: Śro 23:15, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5 Następny
Strona 4 z 5
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|