Milczący_Prorok |
Wysłany: Sob 8:47, 07 Lip 2007 Temat postu: "Śmierć żarówki" - opowiadanie |
|
/Moje kolejne zeschizowane opowiadanie, czekam na komentarze/
Możecie uznać ten fakt za dziwny.. Pamiętam swe narodziny. Z resztą nie tylko ja. Moi bracia i siostry również noszą w pamięci chwile, kiedy to wydostali się z łona matki by ujrzeć światło dzienne.. Tak, owe światło walczyło z otaczającym nas, nieprzebytym mrokiem nocy dając nadzieję na życie.. Jednak sama nadzieja nie wszystkim wystarczyła.. Wielu spośród nas poniosło śmierć, porywanych w ciemności przez potworne nocne storzenia, tylko promienie świetlne dawały nam możliwość odnalezienia współbraci i przetrwania, choć i to nie zawsze..
Zwą mnie Archiearis Parthenias, pod tym imieniem znany byłem w tym i innych światach, które nie zawsze bliskie memu sercu, ugościły mnie jednak, bym po krótkim postoju mógł powrócić do mych wędrówek.. Przemierzylem wiele światów, jak też wiele istnień napotkałem na swej drodze i choć znajdowało się na niej całe mnóstwo wrogów, nie byłem osamotniony w mych wojażach.. Przechodząc przez niezwykłe, ogromne portale przedostowałem się do kolejnych układów słonecznych, a w centrum każdego z nich znajdowała się jaśniejąca kula światła.. czasami z resztą nie jedna.. Piękne były to widoki, zaiste.. Ubolewam nad tym, że nie mogłem wpatrywać się w nie bez przerwy i polecieć wprost ku nim, w taki sposób, by nie spłonąć podobnie, jak szaleńcy, którzy to zauroczeni niesamowitym widokiem i szczęściem przepełniającym ich serca mknęli przed siebie, na pochybel sobie i śmierci.. Nie uczyniłem tego błędu, wiedziałem, że jeszcze nie nadszedł mój czas.. Czułem, że jest coś, co muszę ujrzeć, zanim spojrzę w oczy trupiobladej pani z kosą.. I nadeszła ta chwila.. Przekroczyłem ostatni w mym krótkim dla ludzkiego oka żywocie portal.. i ujrzałem je.. Najjaśniejsze i najpiękniejsze słońce, jakie kiedykolwiek dane było mi dostrzec... Rozpostarłem skrzydła i czując tchnienie wiatru we włosach pozwoliłem nieść się ku przeznaczeniu.. Z całym impetem uderzyłem w słońce... Nie spłonąłem, raczej poparzony okrutnie spadałem w odmęty otchłani kierując wzrok na to, co unicestwiłem.. Najpiękniejszy i jednocześnie najbardziej przerażający widok w mym życiu.. Szklana kopula, otaczająca słońce niczym aureola, pękła od mojego uderzenia i rozsypała się na miliardy odłamków, które mknęły w dół, tuż za mną jednocześnie ukazując to, co działo się na górze.. Wyzwolona błękitna energia przeskakiwała po srebrzystej, powykrzywianej dziwnie konstrukcji sypiąc na wszystkie strony palącymi iskrami... W końcu moje spadanie dobiegło końca i dane było mi opuścić me marne, słabe ciało, które już w chwile po tym przeszyły szklane kryształy i przysypały rozżarzone skry.. Mój bezwłok zczezł i zamienił się w proch.. unosząc się ku gwiazdom, których nigdy wcześniej moje oczy dostrzec nie mogły, ma dusza patrzyła bezradnie jak gigantyczna istota ujmuje w macce nowe, nierozbłysłe jeszcze słońce i umieszcza je na firnamencie. Światło znów rozbłysło, a ja odpłynąłem w niebyt poznawszy najciekawszą tajemnicę, jaką kiedykolwiek było mi dane. |
|